sobota, 23 marca 2013

Rozdział 1


Nigdy nie miałam łatwego życia. Nie lubię się nad sobą użalać ale kiedy miałam czternaście lat straciłam rodziców. Wypadek, nic więcej. Na świecie jest mnóstwo katastrof lotniczych, pech chciał, że akurat w jednej z nich brali udział moi rodzice. Jedna z moich psycholożek tłumaczyła mi, że ludzie przychodzą i odchodzą i nie powinniśmy się do nich przywiązywać, że może strata obojga rodziców da mi siłę i w przyszłości lepiej będę znosić odejścia bliskich. Wtedy tego nie rozumiałam. Byłam zapłakaną, zagubioną nastolatką która z dnia na dzień stała się sierotą i którą zaraz mieli oddać do domu dziecka. Najpewniej zostałabym w nim do osiemnastego roku życia bo kto chciałby adoptować dziewczynkę po przejściach i z traumą. Niczym rycerz na białym koniu pojawił się mój wujek, brat mojej mamy, sławny piłkarz Widzewa łódź, Łukasz Broź. Po śmierci moich rodziców jako najbliższa rodzina bez problemu mnie zaadoptował. Łukasz i jego żona Natalia byli bardzo zadowoleni. Młodzi, bez dzieci chętnie się mną zaopiekowali. Nie mogłam narzekać, po stracie rodziców stanęłam na nogi i dostałam niepowtarzalną okazję nowego życia. Dopiero rok później sielanka zaczęła się psuć. Natalia zaszła w ciąże i cała uwaga moich przybranych rodziców przeniosła się na malutką przybraną siostrę Nel. Teraz jesteśmy we czwórkę, Łukasz, Natalia, ja i Nel. Dużo jak na jeden dom a dla mnie za dużo o trzy osoby. Nie chodzi o to, że jestem niewdzięczna, wiem ile dali mi Łukasz z Natalią i wiem, że starają się poświęcać i mi i Nel tyle samo uwagi ale wiem również, że lepiej jest mi samej. Po stracie rodziców polubiłam samotność. Przestałam tak od niej uciekać. Z moją nową rodzinką mieszkam już cztery lata. Dziś mam już osiemnaście lat, pełnoletniości witam i zapraszam. Przyzwyczaiłam się do tego co mam. Nie opowiadam wszystkim naokoło jakie ciężkie miałam chwile. Pogodziłam się z tym. Przywiązałam się też do Łukasza, czasami przekomarzając się z nim powiem do niego „mój ty tatusiu”, albo kiedy chce o coś poprosić Natalie dodam kilka określeń „kochanej mamuni”. Kiedy jestem na spacerze z Nel i mam ją komuś przedstawić mówię, że to moja siostra. Przyzwyczaiłam się, dla mnie nie ma już innej rodziny. Jest ta którą mam i chodź czasami są mocno wkurzający to fajnie, że w ogóle są. Kiedyś myślałam, że jak skończę osiemnaście lat to wyjadę od nich jak najszybciej, teraz kiedy wychodzę na dłużej niż kilka godzin zastanawiam się czy wszystko z nimi w porządku. Człowiek może sobie wmawiać, że woli być sam, że nikt nie jest mu potrzebny ale w głębi duszy pragnie bliskości najbardziej na świecie. Każdy potrzebuje rodziny i nie nigdy nie powinien jej zostawiać.
- Co tu robisz? – niespodziewanie z rozmyślań wyrwał  mnie głos Łukasza.
Siedziałam sama na klatce schodowej przed naszym mieszkaniem. Lubiłam to miejsce. Kiedy potrzebowałam coś przemyśleć, głębiej się nad czymś zastanowić wychodziłam z domu i siadałam na schodach, trzymając się jedną ręką poręczy zaczynałam rozmyślać.
- Siedzę. – odpowiedziałam zwyczajnie podnosząc wzrok na stojącego obok mnie przybranego ojczulka.
- No widzę, że siedzisz ale czemu nie wejdziesz do domu? – zapytał z lekkim rozbawieniem wskazując na drzwi.
- Bo tu jest fajnie. Możliwe, że nie uwierzysz ale nad czymś myślę. – dostrzegłam jak brunet posyła mi pytające spojrzenie. – Nie zrozumiesz.
- Wnioskuje, że mi nie wytłumaczysz co nie? – spytał piłkarz siadając na schodku obok mnie.
Kurczę, czasami Łukasz był zbyt dociekliwy. Czas się pogodzić, że nie wszystko się wie.
- Nie. – rzuciłam krótko szczerząc się do bruneta. – Zresztą chodź już do środka bo zimno mi w stopy. – dodałam podnosząc się i ciągnąc za rękę Łukasza.
- To jak następnym razem będziesz chciała tu przyjść to załóż skarpetki geniuszu. – spiorunowałam przybranego tatuśka wzrokiem, którego nie powstydziłby się sam Lord Voldemort i weszłam do mieszkania.


~*~
 

Podczas uroczystego rodzinnego obiadu nasz kochany ojczulek obwieścił radosną nowinę.
- Zaprosiłem jutro kilku chłopaków z Widzewa na męski wieczór. – ogłosił dumny jak paw krojąc swojego kotleta.
- Czyli przyjdzie kilku piłkarzy żeby grać w durne męskie gry, pić piwo, nawalać się z byle powodu i oglądać przerażające, bezsensowne filmy? Super. – powiedziałam sarkastycznie i przewróciłam oczami.
- Emilka! – skarciła mnie Natalia.
Poczułam na sobie gniewne spojrzenie i zamilkłam kierując swoją uwagę na leżącą na moim talerzu gotowaną marchewkę.
- Jeśli chcecie zostać na naszym spotkaniu nie ma problemu ale ostrzegam, że to chyba nie jest nic dla was. – stwierdził po chwili Łukasz.
- Nie będę ci przeszkadzać. Pojadę z Nelką do moich rodziców bo tak się składa, że dawno już u nich nie byłyśmy. Wrócę następnego dnia, około trzynastej. A no i chciałabym zastać dom w dobrym stanie czyli bez szaleństw. – Natalia jak zwykle za bardzo ufała mojemu przybranemu tatusiowi. Kilku facetów samych na noc to raczej nie wróży nic dobrego.
- A ja pójdę zanocować do Wiki. – wtrąciłam się odkładając na bok sztućce.
Wiki   była moją najlepszą przyjaciółką. Poznałyśmy się jeszcze w gimnazjum podczas tych ”dobrych lat” czyli tuż przed wypadkiem moich rodziców. Z naszej dwójki to ona była tą zwariowaną, szaloną, dającą się ponieść emocją częścią. To ona jako pierwsza w naszej klasie miała swój pierwszy raz. Była przykładem wolnej, niezależnej dziewczyny. Często zmieniała chłopaków, miała ich całkiem sporo. Teraz gdy ja nadal byłam dziewicą ona zamierzała związać się z jakimś żonatym mężczyzną. Jeśli chodzi o chłopców była nieprzewidywalna, jako przyjaciółka była niezastąpiona. Potrafiła dać przyjaźń jakiej nie dawał nikt inny. Kochałyśmy się jak siostry chodź moja rodzinka nie za bardzo za nią przepadała, uważali, że ma na mnie zły wpływ.
- Do Wiktorii Andruk? – spytała Natalia spoglądając na mnie.
- Tak. Zostanę u niej do rana i postaram się wrócić przed trzynastą tak jak ty. – odpowiedziałam starając się zabrzmieć jak najbardziej odpowiedzialnie i dorosło. Wiedziałam, że zaraz posypie się lawina pretensji dlaczego idę właśnie do Wiki a nie jakiejś innej koleżanki.
- Skończyłam. – niespodziewanie do moich uszu doleciał słodziutki głosik siedzącej obok Nel, która ładnie odłożyła swój widelec na bok i uśmiechała się do nas radośnie.
- Brawo słonko teraz możesz iść się trochę pobawić. – powiedział Łukasz pomagając jej odejść od stołu. – A jeśli chodzi o ciebie to znasz moje zdanie na temat Wiktorii. Możesz u niej zanocować ale wracasz przed trzynastą i to nie zalana w trupa tylko grzeczna i schludna. – dodał patrząc na mnie surowo. Jego spojrzenie wyraźnie oznaczało, że mimo iż się zgodził nie był zachwycony.


~*~


- Hej. – rzuciłam beztrosko na powitanie Wiktorii i weszłam do jej mieszkania.
Wiki mieszkała tylko z matką gdyż jej ojciec przeprowadził się do Londynu i przestał kontaktować z rodziną. Od małego udowadniała wszystkim, że bez ojca doskonale da sobie radę. Matki też nie miała najlepszej. Pani Andruk wołała wyjść na plotki z przyjaciółkami niż spędzić trochę czasu z córką.  Wiki zawsze powtarzała, że tak jest dobrze ale chyba tęskniła za normalną rodziną. – Jest ktoś? – spytałam kładąc swoją torbę z rzeczami na podłodze.
- Nie. Jesteśmy same czyli możemy poszaleć. – odpowiedziała mi posyłając cwaniacki uśmieszek.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam wraz z przyjaciółką w stronę jej kuchni. Przy wejściu od razu poraziła mnie biel jej kafelków, szafek i wszystkich sprzętów. Urok kuchni Wiki należał do dobrego pierwszego wrażenia, które swoją bielą zwalało z nóg. Usiadłam na jednym ze stołków naprzeciwko nalewającej nam coli do szklanek Wiktorii.
- Czyli mówisz, że Łukasz urządzą imprezę dla klubowych kolegów? –zapytała po chwili blondynka podając mi napój.
- Zgadza się. Musiałam jak najszybciej ewakuować się z domu. – odpowiedziałam.
- Wiesz ja to bym chyba została. Jedna dziewczyna i kilku przystojnych piłkarzy to byłoby coś. – Wiki zaprezentowała jedną ze swoich słynnych uwodzicielskich min  na której widok szeroko się uśmiechnęłam.
- Oj Wiki daj spokój. My takie przeciętniaki, ledwo pełnoletnie na pewno nie byłybyśmy w typie extra piłkarzy. – przypomniałam przyjaciółce.
- Wypraszam to sobie, ja jestem w typie każdego. – oburzyła się blondynka i odstawiła szklankę z colą na stół. – Zresztą jak chcesz to możemy to sprawdzić. Dzisiaj piątek, jesteśmy młode, piękne i pełnoletnie więc zamiast tutaj siedzieć i oglądać idiotyczne filmy chodźmy do klubu. – rzuciła niespodziewanie energicznie i podniosła się z miejsca.
- Teraz? Miałam wrócić jutro do domu w dobrym stanie. – starałam się pohamować entuzjazm przyjaciółki.
- Wrócisz, obiecuje. A teraz chodź się szykować. – oznajmiła blondynka ciągnąc mnie do swojego pokoju
 

~*~

 
Neonowe lampy, głośna muzyka i tłumy tańczących ludzi wszystko przyczyniało się do doskonałej atmosfery klubu. Nawet nie zauważyłam kiedy w jednym z dzikich tańców Wiki zniknęła mi z oczu. Po kliku kieliszkach wszystko działo się jakby szybciej, inaczej. Nie przejmowałam się po prostu chciałam się dobrze bawić.
- Masz jeszcze jeden. – znikąd pojawiła się moja przyjaciółka z dwoma kieliszkami w ręku. – No masz, pij. – dodała wciskając mi jeden do ręki.
Bez zastanowienia odebrałam kieliszek z rąk Wiki i od razu wypiłam oddając jej po chwili pusty. Zaczynało mi się kręcić w głowie, więc odwróciłam się i lekko chwiejnie ruszyłam w kierunku baru. Usiadłam na jednym z jakiś niebotycznie wysokich barowych krzeseł i zakryłam twarz w dłoniach, próbując doprowadzić się do porządku.
- Wszystko dobrze? – usłyszałam nad uchem przyjemny męski głos.
Odwróciłam się odrobinę za szybko co spowodowało małe rozmycie się obrazu w mojej głowie.
- Yhhm..- zaczęłam mrożąc oczy. – Wszystko świetnie.
- Wygląda jakby coś było nie tak. – nieznajomy brnął w zaparte. Za wszelką cenę pragnął zostać moim bohaterem czy jak?!
- Posłuchaj chłopaczku, czuje się doskonale więc możesz przestać się tak troszczyć i wrócić do wyrywania lasek w klubie. – oznajmiła z przylepionym do twarzy sztucznym uśmieszkiem.
Po chwili obraz wrócił do normalnego stanu a ja ujrzałam swojego dociekliwego nieznajomego, którego twarz była….była dziwnie znajoma. Spora dawka alkoholu zrobiła swoje i mózg odmówił współpracy przez co nie mogłam przypomnieć sobie kim był stojący naprzeciwko mnie chłopak.
- Jeśli odejdę na pewno dasz sobie radę? – ponownie usłyszałam jego głos.
- Tak. Radziłam sobie zanim na świecie pojawili się tacy bohaterowie jak ty i będę sobie radzić jeszcze długo po tym jak znikną. – oznajmiłam odwracając się do natręta plecami.
- A ja pomagałem dziewczyną zanim na świecie pojawiły się takie naburmuszone księżniczki jak ty i będę pomagał jeszcze długo po tym jak znikną. – słowa chłopaka wzbudziły we mnie chęć mordu. Co za bezczelny gnojek. Odwróciłam się ponownie by móc ujrzeć jego twarz, która teraz znajdowała się bliżej mojej niż wcześniej. Stał tuż obok mojego barowego krzesła i szczerzył się wesoło jak jakiś pieprzony optymista. Jedną rzecz ujrzałam jednak teraz dokładniej. Oczy, jego wręcz idealne szaro-niebieskie tęczówki, które błyszczały i przyciągały jednocześnie. Stał w miejscu i prezentował te swoje śliczne oczka. Moje serce niespodziewanie przyspieszyło co wywołało u mnie lekką panikę. Reaguje jak wariatka na widok jego cudnych paczałek. Nie jest dobrze. Tonęłam w nich. Nie wiem dlaczego nie mogłam przestać się w nie wpatrywać.
- Ja…yyyy… - jąkałam się jak jakaś dzikuska a chłopak miał pewnie z tego niezły ubaw. – Zbieram się już. – wyrzuciłam z siebie chodź nie były to słowa, które miałam zamiar wypowiedzieć.
- To pa moja księżniczko. – usłyszałam i poczułam jak właściciel najpiękniejszych tęczówek na świecie daje mi całusa w policzek. Czułam jak uginają mi się kolana. Zachowywałam się jak głupia, zabujana w jakimś chłopaku gimnazjalistka, która jak wariatka reaguje na jakikolwiek jego ruch.  – Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy. – dodał chłopak czym wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech.
Starając się nie patrzeć nieznajomemu w oczy ruszyłam w tłum tańczących klubowiczów szukając wzrokiem Wiktorii. 

”Nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, póki nie spotkałam Twych oczu.”
 
____________________
Proszę o wyrozumiałość bo początki zawsze są denne. Obiecuje, że później akcja się rozkręci i będzie się działo. Dla osób które jakoś nie specjalnie interesują się piłką i nie kojarzą postaci pojawiających się w opowiadaniu to są tam linki do zdjęć w które można kliknąć. Nie ma zdjęcia tajemniczego chłopaka o pięknych oczkach bo dopiero później okaże się kim no jest.
Już teraz chciałam podziękować za wszystkie komentarze jakie pojawiły się pod prologiem bo bardzo mnie ucieszyły. Liczę, że nadal będziecie ze mną.

16 komentarzy:

  1. Jacieee,ale fajnie się zaczyna.Świetnie piszesz.Czekam na następny.;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem, całkiem, całkiem. Dość rozbudowane opisy, dialogi nie są puste, a opatrzone ładnymi dodatkami, widać bardzo dużą naturalność. Nie jestem do końca przekonana, czy linkowanie zdjęć w opowiadaniu jest dobrym zabiegiem, no ale... Gdybym ja miała okazję zostać na męskim wieczorze pełnym piłkarzy to pewnie nawet piwo bym im mogła podawać xd Aczkolwiek jestem najbardziej ciekawa, kim jest ten chłopaka. Nie mogę się już doczekać <3
    Pozdrawiam i mam nadzieję, zajrzysz do mnie :)
    http://trzymaj-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kim jest ten niebieskooki chłopak?
    Smutne, że Emi straciła rodziców, ale na szczęście ma wujka. Zamiast w domu dziecka dorastała wśród kochającej rodziny. :D
    Piszesz bardzo ładnie i to chyba nie twoje pierwsze opowiadanie. :) Chociaż gdzie nie gdzie można by popracować nad interpunkcją. :)
    Zapraszam serdecznie na trójeczkę czyli " Pamiętaj, że upadanie to rzecz ludzka. Nie wolno się załamywać. Sztuką nie jest poddać się, a wstać i iść dalej przed siebie. W końcu przestanie się upadać… " na http://na-drodze-do-szczescia.bloog.pl/ .
    Bardzo liczę na szczery komentarz z Twojej strony.
    Pozdrawiam, Jaga20098 :*
    Jeśli nie czytasz, zignoruj.




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż byłoby mi miło gdybyś przeczytała i skomentowała :D

      Usuń
  4. Aaaaaj, ja na jej miejscu zdecydowanie bym została! Nie przepuściłabym okazji na spędzenie wieczoru z całą gromadą piłkarzy!:D
    Ale jak widać nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i w klubie też udało jej się spotkać kogoś interesującego - pytanie kogo? :) Nie mogę już się doczekać, kiedy poznamy go lepiej :))

    http://na-pare-chwil.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosiłaś o informację - ale nie mam pojęcia gdzie Ci napisać, więc piszę tutaj :)
      Drugi rozdział na http://na-pare-chwil.blogspot.com/ Zapraszam ^^

      Usuń
  5. Powinnaś w nie których momentach zdań, wstawiać przecinki. Takie błędy rzucają się w oczy. Poza tym znakomity ten rozdział. Muszę przyznać, że historia życiowa, ciekawa. Podoba mi się ta dziewczyna, trochę przypomina mnie, ale nie ważne. Ciekawi mnie ten facet z klubu. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkają, gdyż byłoby to bardzo ciekawe :) A może to też piłkarz? Np gra z Łukaszem? Tak czy siak czekam na kolejny rozdział i zyskałaś nową czytelniczkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma banalnych schematów, bo każda historia jest inna i to zależy wyłącznie od autora. :)
    Dość dobrze się zaczęło. Emilka nie miała łatwego dzieciństwa, na szczęście znalazł się ktoś taki jak Łukasz. Nie mniej najważniejsza kwestia kim był chłopak z klubu ?
    Czyżby jeden z tej zdolnej widzewskiej młodzieży ? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana początki zawsze są trudne!!! Ale nie zrażaj się, jeśli my czytelnicy chwalimy to wiedz, że mówimy to szczerze, jeśli mamy skrytykować bądź zwrócić uwagę, że tak, a nie inaczej byłoby lepiej to wiadomo ;)

    Rozdział jak najbardziej mi się podobał. Po części rozumiem bohaterkę - jednak powinna być bardziej otwarta po tym co otrzymała od losu.
    Ciekawi mnie niebieskooki bohater ;)

    Będę wpadać tutaj przy kolejnych rozdziałach!

    Pozdrawiam i życzę weny!

    P.s U mnie też parę rozdziałów dodanych więc jeśli masz ochotę zapraszam!
    http://milosci-nie-oszukasz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz o piłkarzach z naszej ligii juz za sam ten fakt podoba mi się opowiadanie. O Widzewie chyba jeszcze nie miałam okazji czytać, choć sama się ostatnio zastanawiałam się czy aby o którymś z nich nie napisać. Tak się zastanawiam kim mógłby być ten chłopak. I tak po głowie chodzi mi Stępiński.
    Czekam na kolejny rozdział. Jeśli możesz informuj mnie o nn na skazani-na-samotnosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Fakt, początki są trudne, ale gdy już się przez nie przebrnie - idzie jak po maśle ;) Czyta się dość lekko, choć dla mnie z pewną dozą dystansu do tematyki, która mimo wszystko jest dość... niepowtarzalna (do czego nawiązałam w komentarzu pod prologiem) ;)
    Nie wiem tylko czy wrzucanie zdjęć w tekście jest dobrym pomysłem. Każe mi to oderwać się od treści i zajrzeć w link, a poza tym... Psuje to indywidualne wyobrażenie o bohaterze ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz fajny styl pisania. Wszystko jest tak przejrzyście i prosto opisane :) Jedyne co razi w oczy to błędy typu "emocją". Pisze się "emocjom". Mam nadzieję, że nie potraktujesz tego jako złośliwa uwaga :)
    Jestem ciekawa kim jest ten chłopak :D
    Zapraszam do mnie. U mnie również pojawił się dopiero pierwszy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  11. http://niebo-przedostatnie.blogspot.com/ nowość ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. http://na-pare-chwil.blogspot.com/ trójeczka przedświąteczna! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam informować, więc informuję, że u mnie pojawił się drugi rozdział! Serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no i jeszcze, jeżeli chciałabyś być dalej informowana o rozdziałach, to mogłabyś się wpisać do zakładki "informowani". Wtedy na pewno nie zapomnę żeby do Ciebie napisać :)

      Usuń

Obserwatorzy