Rano obudził mnie dźwięk tłuczonego
szkła. Błyskawicznie otworzyłam oczy i uniosłam się na łokciach. Pierwszą
rzeczą jaką zobaczyłam był zawieszony na ścianie plakat Biebera z dorysowanymi
wąsami, przekreślonymi oczami i napisanymi po boku kilkoma niemiłymi epitetami.
Byłam w pokoju Wiki, to było pewne. Razem z nią jakieś trzy miesiące temu
ozdobiłyśmy tak ten plakat znienawidzonego przez nas piosenkarza.
Podniosłam się z łóżka kładąc rękę na
bolącej okropnie głowie i ruszyłam w kierunku kuchni z której najpewniej
pochodził budzący mnie odgłos. - Co ty robisz? – spytałam stając w progu i spoglądając na zbierającą potłuczone szkło Wiktorie.
- Spadło. – odpowiedziała mi blondynka jakby nigdy nic.
- Tak po prostu spadło? – zapytałam poirytowana. Gdyby nie ten hałas najpewniej nadal bym spała co odpowiadałoby mojej bolącej głowie.
- Tak. – Wiki podniosła się z podłogi i wrzuciła odłamki potłuczonego kubka do kosza.
Nie miałam siły na kłótnie z nią. Poczłapałam niechętnie do stołu i usiadłam na krześle.
- Dasz mi coś na ból głowy? –spytałam.
- Oj Emilka. – moja przyjaciółka westchnęła z politowaniem. – Zabrać cię do klubu żebyś się zabawiła a ty mi się rano budzisz z takim kacem. – wyjęła z szafki aspirynę.
Otworzyłam szerzej oczy. Na śmierć zapomniałam, że wczorajszej nocy wcale nie oglądałyśmy z Wiki filmów tylko udałyśmy się do klubu. To wytłumaczyłoby mój fatalny stan.
- Wcale nie mam kaca. – odburknęłam.
Skupiłam się na wczorajszym wieczorze próbując sobie przypomnieć wszystko co się działo. Tańczyłam, Wiki też. Rozmawiałam z ….. skupiłam się bardziej ale nie mogłam przywołać twarzy mojego rozmówcy. Nagle przed oczami stanęły mi piękne szaro-niebieskie tęczówki. Jedyne co pamiętałam to te oczy. Boskie, idealne paczałki w które mogłabym się wpatrywać godzinami.
- Wyrwałaś chociaż kogoś wczoraj? – z wspomnień wyrwało mnie pytanie Wiktorii.
Spojrzałam na przyjaciółkę niepewnie. Nawet nie pamiętałam jego twarzy, jedyne co utkwiło mi w pamięci to jego oczy a przecież bez właściciela nie mogłam nazwać tego wyrwaniem. Po chwili pokręciłam przecząco głową. Nie musiałam informować przyjaciółki o siedzącym mi w głowie pięknym spojrzeniu jakiegoś chłopaka.
- A ty? – spytałam blondynkę.
- Nawet kilku. Jeden naprawdę dobrze całował tylko zapomniałam wziąć od któregokolwiek numer telefonu. – oznajmiła Wiki siadając obok mnie.
Westchnęłam i wtuliłam się w przyjaciółkę.
- A ty pamiętasz, że miałaś być w domu przed trzynastką? – zapytała po chwili blondynka spoglądając na wiszący obok zegar.
- A która jest? –zapytałam ożywiając się.
- No za dziesięć. – usłyszałam i podniosłam się poczym z prędkością godną mistrza olimpijskiego pognałam do pokoju.
Miałam dziesięć minut, żeby się ogarnąć i dojechać do domu bo inaczej czekała mnie śmierć z rąk Łukasza.
~*~
Niespodziewanie z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam poprawiając swoją pozycję na łóżku.
Po chwili drzwi do mojego pokoju lekko się uchyliły i stanęła w nich ubrana w jakiś różowy fartuszek Natalia.
- Pieczesz? – spytałam zdziwiona.
- Tak, szarlotkę. Chciałam cię zapytać czy mogłabyś zabrać teraz Nel na spacer? Nudzi się i trochę przeszkadza w kuchni, Łukasz wyszedł właśnie na trening a ty jak widzę też nie robisz nic ważnego. – siedzenie na łóżku i rozmyślanie to jest bardzo ważna rzecz ale nie chcąc się kłócić dałam za wygraną i postanowiłam zabrać siostrzyczkę na spacer. W sumie mi odrobina ruchu też nie zaszkodzi.
~*~
- Chcę pić. – usłyszałam nagle cienki, słodki głosik siostrzyczki.
- Nie możesz wytrzymać? Za chwilkę i tak będziemy wracać do domu. –spytałam z nadzieją, że mała blondyneczka się zgodzi.
- Mi się chcę teraz pić. – szła w zaparte. Dzieci są naprawdę upierdliwe.
- Dobra niech ci będzie. Chodź do sklepu. – oznajmiłam pchając wózek w kierunku znajdującej się za rogiem „Biedronki”.
Zostawiłam wózek przed wejściem mając nadzieje, że żyje wśród normalnych i ogarniętych ludzi i kiedy wrócę nadal będzie stał w tym samym miejscu i weszłam z małą Nel do środka.
Oczywiście kiedy zależało mi żeby załatwić sprawę jak najszybciej pierwsze co dostrzegłam to kilometrowe kolejki. Jak zwykle miałam pecha. Pociągnęłam siostrzyczkę za sobą i ruszyłam po mały kartonik soku pomarańczowego.
- Proszę. – powiedziałam podając napój Nel.
Blondynka uśmiechnęła się szeroko i objęła kartonik obiema rączkami. Widząc, że wykonałam zadanie udałam się w kierunku kas.
- Mogę wejść przed panie? Trochę mi się spieszy. – gdy stałam już w kolejce zaczepił mnie jakiś chłopak. Spojrzałam na nieznajomego groźnie.
- Nie tylko tobie. Widzisz, że stoję z małą na rękach i chce kupić tylko jeden zasrany sok więc co się głupio pytasz. – warknęłam zdenerwowana.
- Ja mam tylko dwie butelki wody i spieszy mi się, naprawdę. Okaż dziewczyno serce. – namolny nieznajomy nadal próbował wkręcić się przede mnie i Nelkę.
- Posłuchaj chłopaczku czego ty nie rozumiesz?! Nie wpuszczę cię! Nie ty jedyny się spieszysz! – poziom agresji na moim wskaźniku wzrastał.
- Mam tylko dwie wody, rany przecież nie wpycham się z całym koszykiem!
- To mnie nie obchodzi! Możesz mieć nawet jedno jajko i tak cię nie wpuszczę!
Nasza wymiana zdań robiła się coraz głośniejsza i bardziej ożywiona. Po chwili praktycznie wszyscy w sklepie się nam przyglądali. Na szczęście przed totalnym wybuchem i atakiem wściekłości uchroniła tego chłopaka kasjerka bo po długim czekaniu nadeszła wreszcie moje kolej.
- Może gdybyś była milsza zaprosiłbym cię na randkę. – usłyszałam z ust wkurzającego mnie nieznajomego w chwili kiedy miałam już odejść z sokiem i siostrzyczką od kasy.
- Że co? – spytałam zupełnie zbita z tropu.
Teraz kiedy emocje trochę już opadły lepiej przyjrzałam się chłopakowi. Musiałam przyznać, że był dość przystojnym brunetem z jakimś takim szczerym, pozytywnym uśmiechem. Wcześniej kłócąc się z nim nawet nie zwróciłam uwagi na to jak wygląda. Jego twarz zdawała się dziwnie znajoma jednak konkretnie nie mogłam stwierdzić gdzie go już widziałam.
- Jesteś bardzo ładna i szkoda, że taka nie miła bo inaczej zaprosiłbym cię na randkę. – oznajmił chłopak posyłając mi słodki to bólu uśmiech.
Uśmiech był jego mocnym punktem. Kiedy szczerzył te swoje idealne białe zęby czułam jak miękną mi nogi. Jednak nie zapominając, że jestem w sklepie i przed chwilą prowadziłam z chłopakiem dość ożywioną dyskusję postanowiłam się ogarnąć.
- Spieszę się. – powiedziałam w stronę bruneta. – Może gdybyś nie próbował się wepchnąć do kolejki poświęciłabym ci chwile.
- Może gdybyś mnie przepuściła teraz odprowadziłbym cię do domu. – chłopak wyszczerzył się zadowolony z siebie.
- Oszczędź chłopcze. – zakończyłam i przewróciłam oczami. Nie czekając na reakcję nieznajomego ruszyłam ku wyjściu.
- Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy! – krzyknął za mną chłopak ale nie miałam zamiaru się odwracać. Nie chciałam bo mogłabym jeszcze raz wymięknąć widząc jego zniewalający uśmiech.
~*~
- Co ty tu robisz? – spytałam mocno zdziwiona zastając mojego przybranego ojczulka siedzącego na klatce schodowej.
Brunet podniósł zaskoczony głowę i dostrzegając, że ledwo daje radę z wózkiem, podniósł się i pomógł mi wtaszczyć cholerstwo na górę.
- Siedziałem sobie i rozmyślałem. – odpowiedział mi piłkarz.
- Kradniesz mój sposób spędzania czasu? – zapytałam ze śmiechem.
- No to jeśli wolisz zmienię moją odpowiedź na czekałem tutaj aż wrócicie ze spaceru. – poprawił się mój tatunio i wziął Nel na ręce. Pogładziłam siostrzyczkę po blond włosach i wyjęłam kluczę by otworzyć mieszkanie.
- Jak trening? – spytałam przekraczając po chwili próg domu.
- Jak zwykle. Wziąłem za to dzisiaj bilety dla nas na mecz z Zagłębiem. – odpowiedział mi Łukasz wchodząc za mną.
- Z góry zakładasz, że wszyscy pójdziemy tak? – posłałam piłkarzowi kpiące spojrzenie.
- Ja po prostu wiem, że chcesz dopingować stołeczną drużynę w tym mnie, jej kapitana. – oznajmił z uśmiechem Łukasz.
- A czy mam inne wyjście?! – spytałam retorycznie i zostawiając Nel i Łukasza w korytarzu udałam się do kuchni.
~*~
Leżąc wieczorem na łóżku zdałam sobie
sprawę, że tak naprawdę to w ciągu zaledwie dwóch dni zmarnowałam aż dwie
okazję na podryw. Najpierw w klubie przy chłopaku o cudnych oczach a następnie
dzisiaj w sklepie przy tym wykłócającym się brunecie o olśniewającym uśmiechu.
Normalny człowiek zacząłby podejrzewać mnie o homoseksualizm. Obaj nieznajomi
byli przystojni i mieli w sobie to tajemnicze ”coś” a ja mimo to odeszłam
nieugięta. Czy to znaczy, że mężczyźni mnie nie pociągają?! Wręcz przeciwnie!
Przy przystojniakach zachowuje się jak głupia nastolatka i szaleje na widok
jakiegoś nagiego torsu na okładce magazynu ale wiem też, że chłopak to tylko
chłopak i nie można padać mu do stóp. W sumie to chciałabym kiedyś spotkać
któregoś z tych tajemniczych nieznajomych. Jeszcze jeden raz móc zobaczyć te
piękne szaro-niebieskie tęczówki albo rozpłynąć się na widok tego cudownego
uśmiechu. Oh Emilka, ty kretynko! Szansa na to, że ich jeszcze raz ujrzysz jest
jak jeden do miliona! Ogarnij więc swoją fantazję!
Nagle z rozmyślań wyrwał mnie
niespodziewany płacz Nel który rozniósł się po całym mieszkaniu. - Emi, wstań do Nelki! – usłyszałam krzyk Łukasza. Oczywiście on tego nie zrobi bo w telewizji leci jakiś mecz Real ktoś tam, który ogląda z Natalią. Wzorowi rodzice.
Podniosłam się z łóżka i poszłam do pokoju siostry. Blondyneczka siedziała zapłakana na łóżku zakrywając twarz różową poduszką.
- Co się stało? – spytałam siadając obok siostry i przytulając ją.
- Zły pan! Zły pan! – powtórzyła gorączkowo blondynka łkając.
- To tylko sen. – zapewniłam i położyłam Nel nakrywając kołdrą. – Wszystko będzie dobrze. Teraz na pewno przyśni ci się już coś fajnego. – zapewniłam i dałam siostrzyczkę całusa w czoło.
- Obiecujesz? – zapytała blondynka wpatrując się we mnie swoimi małymi, mokrymi od płaczu oczkami.
- Obiecuje. – powiedziałam szeptem i wyszłam z pokoju.
Kiedy w drodze powrotnej do swojego pokoju minęłam salon, Łukasz spojrzał na mnie z uśmiechem i chodź nic nie powiedział w jego oczach widziałam nieme „dziękuję”.
„Dom rodzinny jest zwykle miejscem, gdzie wyładowuje się
nagromadzone w ciągu dnia urazy. Jest miejscem oczyszczenia, w którym można
pozwolić sobie na więcej niż poza domem.”
_________________________
Wiem, że ten rozdział beznadziejny
ale to nadal tylko taki wstęp do akcji. Chciałam wprowadzić drugiego adoratora
Emilki i przedstawić trochę jej rodzinne relację. Dla wszystkich, którzy byli
ciekawi kim jest tajemniczy chłopak o pięknych tęczówka mam pocieszenie, że w
następnym rozdziale poznamy tożsamość obu nieznajomych i że wtedy dodam też
zakładkę bohaterów, żeby nie umieszczać już zdjęć w tekście.
Chciałam też wam najmocniej
podziękować za wszystkie komentarze. Mam wielkiego banana na twarzy gdy je
czytam. Co do interpunkcji i błędów na które zwróciliście uwagę to staram się jak
mogę ale jestem dysortografem, więc to dla mnie droga prze mękę. Mimo wszystko
dziękuje, że to czytacie ;)