Podczas naszego wspólnego wypadu do
kina Wiki była wyraźnie nieobecna. Zwykle tryskała humorem, z uśmiechem
komentowała to, co działo się na ekranie, ale
tym razem nawet nie skupiała się na filmie. Na wszystkie pytania odpowiadała
niewyraźnie, jakby od niechcenia.
- Wiki co się dzieje? – spytałam w końcu, kiedy opuszczałyśmy sale kinową.
Blondynka zatrzymała się i obdarzyła mnie smutnym spojrzeniem. Aby dodać jej otuchy chwyciłam jej dłoń.
- Nic. Wszystko w porządku – usłyszałam w odpowiedzi.
Westchnęłam. Czułam nie moc, bo w żaden sposób nie mogłam pomóc przyjaciółce.
- Wiktoria – zaczęłam niemal błagalnie. – Wiktoria proszę przecież widzę, że coś się dzieje.
Blondynka spuściła głowę. Spojrzałam na znajdujące się obok nas wejście do damskiej toalety i nie zastanawiając się nad niczym zaciągnęłam tam przyjaciółkę. Sprawdziłam czy wszystkie kabiny są puste, a następnie stając wraz z Wiki pod kafelkową ścianą czekałam na wyjaśnienia.
- Nic mi nie jest. Po prostu mało dzisiaj jadłam – odpowiedziała po chwili blondynka.
Spiorunowałam przyjaciółkę wzrokiem.
- Żartujesz sobie? Wiki jesteśmy jak siostry! Jeśli coś cię dręczy to możesz mi o tym powiedzieć!
Oczy Wiktorii zaczęły się szklić i wyczerpana osunęła się na podłogę.
- Nie chciałam! Naprawdę nie chciałam! – oznajmiła nie powstrzymując już potoku łez.
Kucnęłam obok przyjaciółki mocno ją obejmując. Widok jak płacze był dla mnie bardzo bolesny. Nie chciałam, żeby cierpiała. Nie rozumiałam też co właściwie ją dręczy.
- Wszystko będzie dobrze. Tylko powiedz mi co się stało – wyszeptałam gładząc jej blond włosy.
- Ja nie chciałam! Emi naprawdę nie chciałam! Przepraszam, tak bardzo przepraszam! – szloch Wiki rozniósł się po toalecie.
- Za co przepraszasz? – spytałam.
Blondynka podniosła na mnie zapłakane oczy. Były pełne bólu i rozpaczy.
- Tydzień temu… - zaczęła Wiki próbując opanować płacz. - … tydzień temu po wygranym przez Widzew meczu z Piastem byłam w klubie. W tym samym, w którym byłam z tobą ostatnio. Tam … - głos przyjaciółki ponownie zaczął się załamywać. - … tam byli też piłkarze. Chcieli świętować wygraną, pisałaś nawet do mnie, że Łukasz tam wyszedł. – spojrzałam na Wiki z przerażaniem, bałam się tego co chce mi powiedzieć. -Byłam pijana, naprawdę. Oni też byli mocno wstawieni, Łukasz gadał, że chce się zabawić, wiesz klub, światła, drinki. Później zabrali się do czyjegoś mieszkania, nawet nie wiem czyjego. Pojechałam z nimi, Emi, gdybym wiedziała…, gdybym tylko wiedziała. – Wiktoria wybuchła płaczem, ale połykając łzy nadal kontynuowała. – Nawet nie wiem jak znalazłam się z Łukaszem w sypialni. Byłam pijana, bardzo. Chciałam się tylko zabawić tak jak on. Emilka naprawdę byłam pijana. Łukasz jest przystojny, był wstawiony i mówił, że nie będę żałować, że on się na tym zna i będzie mi dobrze.
- Przespałaś się z, nim – przerwałam przyjaciółce wpatrując się w nią z przerażeniem. – Spałaś z Łukaszem, z moim kochanym, przybranym tatulkiem.
- Emilka przepraszam, tak bardzo cię przepraszam – blondynka złapała mnie za rękę i wycierając spływający z łzami makijaż próbowała mnie przeprosić.
Wstałam nie mogąc uwierzyć to, co przed chwilą usłyszałam. Spojrzałam w wielkie lustro, które znajdowało się naprzeciwko mnie widząc tam totalnie zszokowaną dziewczynę. Dłonie zaczęły mi się lekko trząść. Spojrzałam na siedząca na podłodze zapłakaną Wiktorie i poczułam wstręt, pogardę. Nie była moja przyjaciółką, gdyby nią była nie zrobiła, by mi tego. W tej chwili nią gardziłam. Czując, że pod powiekami zbierając mi się łzy wybiegłam z toalety. Nie odwracałam się za siebie. Właśnie walił mi się świat.
- Wiki co się dzieje? – spytałam w końcu, kiedy opuszczałyśmy sale kinową.
Blondynka zatrzymała się i obdarzyła mnie smutnym spojrzeniem. Aby dodać jej otuchy chwyciłam jej dłoń.
- Nic. Wszystko w porządku – usłyszałam w odpowiedzi.
Westchnęłam. Czułam nie moc, bo w żaden sposób nie mogłam pomóc przyjaciółce.
- Wiktoria – zaczęłam niemal błagalnie. – Wiktoria proszę przecież widzę, że coś się dzieje.
Blondynka spuściła głowę. Spojrzałam na znajdujące się obok nas wejście do damskiej toalety i nie zastanawiając się nad niczym zaciągnęłam tam przyjaciółkę. Sprawdziłam czy wszystkie kabiny są puste, a następnie stając wraz z Wiki pod kafelkową ścianą czekałam na wyjaśnienia.
- Nic mi nie jest. Po prostu mało dzisiaj jadłam – odpowiedziała po chwili blondynka.
Spiorunowałam przyjaciółkę wzrokiem.
- Żartujesz sobie? Wiki jesteśmy jak siostry! Jeśli coś cię dręczy to możesz mi o tym powiedzieć!
Oczy Wiktorii zaczęły się szklić i wyczerpana osunęła się na podłogę.
- Nie chciałam! Naprawdę nie chciałam! – oznajmiła nie powstrzymując już potoku łez.
Kucnęłam obok przyjaciółki mocno ją obejmując. Widok jak płacze był dla mnie bardzo bolesny. Nie chciałam, żeby cierpiała. Nie rozumiałam też co właściwie ją dręczy.
- Wszystko będzie dobrze. Tylko powiedz mi co się stało – wyszeptałam gładząc jej blond włosy.
- Ja nie chciałam! Emi naprawdę nie chciałam! Przepraszam, tak bardzo przepraszam! – szloch Wiki rozniósł się po toalecie.
- Za co przepraszasz? – spytałam.
Blondynka podniosła na mnie zapłakane oczy. Były pełne bólu i rozpaczy.
- Tydzień temu… - zaczęła Wiki próbując opanować płacz. - … tydzień temu po wygranym przez Widzew meczu z Piastem byłam w klubie. W tym samym, w którym byłam z tobą ostatnio. Tam … - głos przyjaciółki ponownie zaczął się załamywać. - … tam byli też piłkarze. Chcieli świętować wygraną, pisałaś nawet do mnie, że Łukasz tam wyszedł. – spojrzałam na Wiki z przerażaniem, bałam się tego co chce mi powiedzieć. -Byłam pijana, naprawdę. Oni też byli mocno wstawieni, Łukasz gadał, że chce się zabawić, wiesz klub, światła, drinki. Później zabrali się do czyjegoś mieszkania, nawet nie wiem czyjego. Pojechałam z nimi, Emi, gdybym wiedziała…, gdybym tylko wiedziała. – Wiktoria wybuchła płaczem, ale połykając łzy nadal kontynuowała. – Nawet nie wiem jak znalazłam się z Łukaszem w sypialni. Byłam pijana, bardzo. Chciałam się tylko zabawić tak jak on. Emilka naprawdę byłam pijana. Łukasz jest przystojny, był wstawiony i mówił, że nie będę żałować, że on się na tym zna i będzie mi dobrze.
- Przespałaś się z, nim – przerwałam przyjaciółce wpatrując się w nią z przerażeniem. – Spałaś z Łukaszem, z moim kochanym, przybranym tatulkiem.
- Emilka przepraszam, tak bardzo cię przepraszam – blondynka złapała mnie za rękę i wycierając spływający z łzami makijaż próbowała mnie przeprosić.
Wstałam nie mogąc uwierzyć to, co przed chwilą usłyszałam. Spojrzałam w wielkie lustro, które znajdowało się naprzeciwko mnie widząc tam totalnie zszokowaną dziewczynę. Dłonie zaczęły mi się lekko trząść. Spojrzałam na siedząca na podłodze zapłakaną Wiktorie i poczułam wstręt, pogardę. Nie była moja przyjaciółką, gdyby nią była nie zrobiła, by mi tego. W tej chwili nią gardziłam. Czując, że pod powiekami zbierając mi się łzy wybiegłam z toalety. Nie odwracałam się za siebie. Właśnie walił mi się świat.
~*~
Błąkałam się bez celu po ulicach Łodzi. Czułam się, jak mała, zagubiona dziewczynka, która nie może wrócić do domu i to nie dlatego , że zapomniała drogi tylko dlatego , że go już nie ma, że jej kochany, przytulny dom się rozsypał. Nie miałam ochoty widzieć Łukasza, zresztą Natalii też nie, bo pewnie powiedziałabym jej prawdę i wyrządziła tym ogromny ból. Nie miałam dokąd pójść.
Stanęłam przy jednej z wielkich latarni, które ustawione w kolumny służyły oświetlaniu ogarniającego wszystko mroku. Otarłam ręką spływając po policzku pojedynczą łzę. Dzisiaj wylałam ich już za dużo a powinnam być twarda, bo przecież cierpiałam już nie pierwszy raz.
- Czy my się nie znamy? – usłyszałam niespodziewanie czyjś męski głos na, którego dźwięk lekko podskoczyłam. Byłam przekonana, że nikogo nie spotkam.
Po chwili moim oczom ukazał się Mariusz Rybicki, ten sam, z którym zapoznałam się podczas meczu i, z którym odbyłam kłótnie w sklepie.
- Coś często się spotykamy – oznajmił piłkarz posyłając mi swój uroczy uśmiech.
Nie wiem nawet dlaczego, ale na widok jego urokliwego uśmiechu wtuliłam się w bruneta bez słowa. Potrzebowałam bliskości, jakiegoś ramienia, na którym będę się mogła wypłakać.
- Jejku aż tak się za mną stęskniłaś? – spytał chłopak z uśmiechem tuląc mnie do siebie.
Słysząc jego słowa wybuchłam płaczem, po raz kolejny dzisiejszego dnia. Był taki zabawny, miły i sympatyczny. Nie sprawiał, że cierpiałam jak inne bliskie mi osoby.
- Ej nie płacz – powiedział Mariusz lekko odsuwając mnie od siebie. – Nie wiem, co cię trapi, ale zawsze można temu zaradzić.
- Nie można – odpowiedziałam przez łzy.
- Co to za pesymizm dziewczyno? Idź do domu, prześpij się i zobaczysz, że jutro wszystko będzie dobrze – oznajmił wesoło piłkarz.
- Nic nie będzie dobrze! – krzyknęłam zalewając się łzami jak ostatnia sierota. – Nie mam już domu, nie mam, gdzie iść.
Chłopak popatrzył na mnie ze współczuciem i ponownie do siebie przytulił.
- W takim razie chodź do mnie – wyszeptał, kiedy byłam już w jego ramionach.
~*~
Sama nie wiem dlaczego zgodziłam się pójść do domu Rybickiego. Nawet w takim kiepskim stanie była to rzecz zupełnie do mnie nie pasująca. Trzeba było jednak przyznać, że chodź mieszkanie Mariusza nie było za duże to musiał urządzać je naprawdę dobry architekt wnętrz.
- Chcesz coś zjeść? – spytał brunet, kiedy zajęłam miejsce na kanapie a on otworzył lodówkę.
- Nie, dziękuję – odpowiedziałam poprawiając włosy i ocierając twarz, czyli doprowadzając się do porządku.
- Jeśli masz u mnie spędzić noc to muszę coś o tobie wiedzieć – stwierdził piłkarz, kiedy wrócił do salonu z kilkoma kanapkami.
- Na przykład co? – zapytałam.
- Na przykład to czemu nie możesz wrócić do domu, co właściwie się stało. Wiesz takie tam podstawowe info – oznajmił ze śmiechem pałaszując pierwszą kanapkę.
Zamyśliłam się. Czy mogłam opowiadać o sobie mało znanemu chłopakowi?! W sumie byłam mu to winna za pomoc.
- Nie mogę wrócić do domu, bo dowiedziałam się czegoś o jednym z domowników – powiedziałam po chwili.
- Czego?
- Jesteś zbyt ciekawski.
- No mów, nie krępuj się.
- Dowiedziałam się o zdradzie mojego przybranego tatulka Łukasza Broźa.
- Kogo? – brunet zaskoczony zakrztusił się kanapką i spadł z kanapy.
- Broźa – powtórzyłam.
Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Wiedziałam, że, kiedy Rybicki dowie się o tym kim jest moja rodzinka zareaguje mniej więcej tak jak teraz.
- Nazywasz się Emilia Broź? To znaczy? – spojrzał na mnie wyczekująco otwierając szerzej oczy.
- Tak, to znaczy, że grasz w jednym klubie z moim tatuśkiem. Oszczędź już pytań o rodzinę – stwierdziłam.
Piłkarz usiadł obok mnie i z uśmiechem objął mnie ramieniem.
- Córka piłkarza i ja piłkarz. Nie to żebym coś sugerował – powiedział posyłając mi cwaniacki uśmieszek.
- Na nic nie licz. – Mariusz był przystojny, ale po przeżyciach dzisiejszego dnia nie miałam ochoty na żadne romanse.
- Szkoda – westchnął brunet. – No, ale w takim razie, inaczej cię rozweselę. – dodał i z entuzjazmem opuścił pokój, by po chwili wrócić do niego z jakaś planszówką w ręku.
- Scrabble? Na serio? – spytałam widząc jak piłkarz kładzie je przede mną.
- To jest super gra, zwykle wygrywam, ale dziś dam ci fory – wytłumaczył się brunet i rozsypał litery.
Roześmiałam się zdając sobie sprawę w jakiejś sytuacji się znalazłam. Najpierw beczałam błąkając się po ulicach Łodzi a teraz siedzę sobie w domu, ledwo znanego mi chłopaka grając z, nim w Scrabble.
- Dobra ty zaczynasz – oznajmił Mariusz wskazując na plansze.
~*~
Po jakże emocjonującej grze, w której to oczywiście ja wygrałam postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Padło na „Epokę Lodowcową
- Ciii! – uciszył mnie Mariusz, kiedy po raz kolejny nie usłyszał dialogu Sida.
-Wyluzuj, twój guru i życiowy mistrz jeszcze nie raz się wypowie w tym filmie – powiedziałam z rozbawieniem w stronę chłopaka, który ze śmiertelnie poważną miną jakby był oburzony moją wypowiedzią pogłośnił dźwięk.
- Nigdy nie żartuj z Sida! – mina jaką zrobił Rybicki wypowiadając te słowa sprawiła, że na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech.
- Jesteś taki dziecinny – stwierdziłam klepiąc chłopaka po plecach.
Oglądanie filmu przerwał nam niespodziewanie dzwonek mojej komórki. Niechętnie zerknęłam na wyświetlacz, ale dostrzegając imię tatulka od razu nacisnęłam „odrzuć”. Nie chciałam z, nim rozmawiać, pewnie dzwonił w sprawie mojego nie pojawienie się w domu na noc, ale miałam to gdzieś. Odłożyłam komórkę z powrotem na miejsce i opierając się o Mariusza wróciłam do oglądania filmu. Cieszyłam się, że jest na tym świecie ktoś, z kim mogłam teraz posiedzieć.
„Nie
śniło jej się nawet, że życie może nieść tyle bólu, chociaż fizycznie nic
człowiekowi nie dolega.”
_________________________
Dzięki testom gimnazjalnym mam dodatkowe trzy dni wolne, które oczywiście wykorzystałam na napisanie rozdziału. Rewelacyjny nie jest ale już się przyzwyczaiłam, że mi się nigdy moja twórczość nie podoba.
Rozdział z dedykacją dla mojej przyjaciółki Ani, która ma dzisiaj urodziny i której obiecałam, że wstawię do rozdziału fragment z Sidem ;3